samentu samentu
307
BLOG

Czy grozi nam (Polsce) bankructwo?

samentu samentu Polityka Obserwuj notkę 31

W dobie szalejącego kryzysu widać coraz wyraźniej nie tylko bezradność rządu Donalda Tuska, ale także intelektualną nędze naszej klasy politycznej. Rząd nie ma nie tylko pomysłu na walke z skutkami kryzysu, ale też często elementarnego rozeznania sytuacji. Sprawa opcji walutowych jest tego najlepszym przykładem. W okolicach rynków finansowych już w wrześniu huczało od plotek zapowiadających rychłą tragedię. Minister gospodarki załapał że cos jest na rzeczy dopiero w grudniu po szerokiej akcji informacyjnej w mediach ekonomicznych! Potem miesiąc mu zajęło zgromadzenie informacji czym te opcje walutowe są, by w lutym wyskoczyc z pomysłem rozwiązania rodem z głębokiego PRLu. 

Minister finansów wcale nie wiele lepiej zarządza gospodarką. Budżet złozony w styczniu był juz miesiąc wcześniej oceniony przez analityków jako wirtualny, ale minister Rostowski preferuje zasadę "jakoś to będzie" bo w końcu "jeszcze nigdy nie było tak żeby jakoś nie było". Zamiast iść śladem naszych partnerów handlowych i organizowac pakiet fiskalny poszliśmy tym samym tropem co rządy sanacyjne w latach 30. Jakolwiek posłów zbyt lotnych intelektualnie nie mamy to intuicja podpowiedziała im, że cięcia w recesji to nie jest najlepszy pomysł (być może cięcia ekstrapolowali też na cięcia diet i to ich tak przeraziło). Suma sumarum rząd zauważył że tak łatwo w Sejmie nie będzie i trzeba wymyslić szybko jakieś mityczne zagrożenie. Tak zrodziły się właśnie euroobligacje, o których powstaniu w korytarzach brukselskiej siedziby Komisji Europejskiej miał całkowicie przypadkiem podsłyszeć pan minister. Plotka została skwapliwie podjęta przez dzienikarzy polskich (którzy w znajomośći finansów niewiele ustępują posłom). Monstrum urosło i zadziałało. Minister Nowak z Kancelarii Premiera mówi o bankructwie kraju, zaś były premier Miller o rozpadzie Unii Europejskiej. Jednym słowem wynik działania plotki grubo przerósł nadzieje jej autora. 

Jak w każdej dobrej plotce - by zadziałała musi być ziarenko prawdy. W tym przypadku jest podobnie. To prawda - rozważa się - zwłaszcza w czasie kryzysu - prowadzenie w UE jednolitej polityki fiskalnej, obok istniejącej już jednolitej polityki monetarnej. W tym względzie konieczna byłaby jednolita emisja obligacji nominowanych w euro. W tym miejscu minister Rostowski kończy swoje wystąpienie. Nie jest to jednak cała prawda o euroobligacjach. Dopowiedzmy więc kwestię do końca. Obligacja ma swego emitenta, który gwarantuje jej wykup. Obligacje państwowe mają gwarancje na podatkach. Dlatego sa uważane za najbezpieczniejsze, bo w razie niewypłacalności emitent zwyczajnie zwiększy podatki i ściągnie kasę przy pomocy organów siłowych z obywateli. Pytanie więc  nasuwa się samo. Kto miałbyby być emitentem (wystawcą) euroobligacji? Strefa euro? Takie coś nie istnieje. Komisja Europejska? Nie posiada swego aparatu skarobowego, ani organów siłowych.

Prawda jest taka, że by powołać euroobligacje Unia Europejska powinna przekształcić się w fedreację. Wtedy to właśnie rząd federalny dysponujący skarbem i armią mógłby takie obligacje emitować. Póki co się na to jednak nie zanosi bo przekształcenie UE w federację pozbawiło by polityków krajowych wpływu na politykę na szczeblu europejskim. Premierzy głownych państw UE nie chcą się zdegradowac do roli gubernatorów (per analogiam do US). Tak więc minister Nowak nie ma racji mówiąc, że Polska zbankrutuje na skutek euroobligacji. Polska jest na prostej drodze do bankructwa z całkowicie innego powodu. Ale o tym ani minister Nowak, ani nikt z rządu Donalda Tuska jeszcze  nie wie.

Prawdziwe zagrożenie dla Polski tkwi nie w UE, ale w Szwajcarii, a ściślej w głownych szwajcarskich instytucjach finansowych: Credit Suisse czy UBS. Oba banki ponoszą wciąż rosnące wysokie straty kwartalne wynikające z znacznej ekspozycji na rynku amerykańskim. Nie da się wykluczyć ich bankructwa w krótkim czasie. Pytanie więc co będzie jak upadną? Opcje są dwie.

Po pierwsze, rząd Szwajcarii może znacjonalizować oba banki, a podatnik szwajcarski spłacić ich zobowiazania. W takim wypadku dla nas ta sytuacja niczym nie grozi, a całe koszty na siebie biorą Szwajcarzy. Niestety jest jeszcze opcja druga. Banki szwajcarskie wiekszość swoich operacji przeprowadzały poza Szwajcarią. Rząd zwajcarski może więc pójść śladem rządu USA i spisac oba banki na straty i zlikwidować (jak USA zlikwidowało Lehmana, który też silniej operował na zewnątrz niz wewnatrz). Ten scenariusz miałby dla nas katastrofalne skutki.

Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta. W przypadku upadłości banku syndyk zobowiązany jest do zamknięcia i rozliczenia jego wszystkich pozycji. Dodajmy, rozliczenia w  gotówce (bo bankruty nie mogą emitować obligacji i przez to rozliczać się w pieniądzu wirtualnym). Tymczasem Szwajcaria jest małym krajem (7,5 mln obywateli) i suma banknotów frankowych jest niewielka. W przeciwieństwie do sumy kredytów w frankach powszechnych w całym regionie Europy Środkowej. Koniecznośc spłaty pożyczek  frankowych (a to wlasnie z takich pozyczek nasze banki mają franki na kredyty) wymusiłaby gwałtowne zwiększenie popytu na franka, a co za tym idzie gwałtowną aprecjację jego kursu. I to aprecjację od poziomu dzisiejszego (3,25PLN za franka). By pokazać, że nie jest to czcze zagrożenie dodajmy, że po upadku Lehmana dolar US z tego samego powodu podrożał z 1,60 za euro do 1,29 za euro. Załóżmy - bardzo konserwatywnie - że skończyło by się na aprecjacji kursu franka o 30 - 40% z dzisiejszych poziomów do 4,55 PLN za franka. Jaki miałoby to skutek dla spłacałności wcale nie małej pozycji w portfelu kredytowym polskich banków? Pojawiła by się spora luka wymagająca nagłego dokapitalizowania. A skąd rząd premiera Tuska miałby wiąść te miliardy?

No właśnie. Emocjonując się działalnością zachodnich banków na naszym rynku zadajmy sobie pytanie - czy oni są na tyle głupi, że nie wiedzą co czynią? Czy może jest wręcz przeciwnie, a uciekający z polskich banków i polskiej waluty kapitał zachodni jedynie wyprzedza nieuchronne o którym nasza klasa polityczna i rząd jeszcze nie ma zielonego pojęcia? Podobnie jak było z opcjami, budżetem i innymi konsekwencjami kryzysu.

samentu
O mnie samentu

"Dziś tak łatwo kłamać się nie da, Trzeba szukać innych metod!" premier Jarosław Kaczyński do posłów PiS "Władza jest najważniejsza" Jarosław Kaczyński http://pl.youtube.com/watch?v=F_Oxtn000L8

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka