Trzy dni. Dokładnie tyle czasu Jarosław Kaczyński wytrzymał z dala od robienia polityki w jego stylu. Polityki rozpetywania emocji, a następnie dzielenia przy pomocy szantaży. Wydawałoby się, że jest wola by przez to tragiczne wydarzenia przejść w sposób godny, że mozna po pięciu latach ostrych sporów poprzerzucać kilka mostów pomiędzy społecznymi podziałami. Jednak okazuje się, że nie można. Bo na posterunku jest ON a ON nie pozwoli na to. Bo tragedia smoleńska sprawiła, że władza może wymyknąć mu się z rąk, a ON nie pozwoli na to. Poza tym korci by skonumować 3 dni rzetelnej pracy mediów polskich nad rozbudowaniem histerii narodowej. Teraz mozna uderzyć by przejąć elektorat.
Decyzja o pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu jest decyzją typową dla Jarosława kaczyńskiego. Polityka przede wszystkim i kosztem wszystkiego. No i oczywiście polityka dzielenia i szczucia na siebie obywateli. Polityka zimnej wojny domowej.
Tylko, że tym razem samozwańczy Wielki Strateg może sie przeliczyć. Emocje bowiem, które wzbudził poszły zbyt daleko. Żadna decyzja z ostatnich kilku lat nie była decyzją tak symboliczną, tak ważną dla milionów Polaków. Sposób jej podjęcia - zakulisowo, bez konsultacji, sposób jej uzasadniania - musisz się pogodzić Narodzie bo taka ma wola - sprawia, że emocje uwolnione szybko się nakręcają. I niczym uczeń czarnoksiężnika autorzy tych emocji nie są juz w stanie kontrolować ich, a mimo to wciąż - kolejnymi komentarzami arcybiskupa Dziwisza - te emocje podbijają.
Polska stała się beczką prochu, na której płonie już lont. Teraz wystarczy incydent - by komuś nerwy puściły, by ktoś z tych emocji zrobił uzytek - by polała się krew. Wtedy zimna wojna domowa będzie już tylko przeszłością, a tragedia smoleńska zblednie przy swoich następstwach.