samentu samentu
3155
BLOG

"Władcy marionetek". O czym T. Sekielski nie powiedział...

samentu samentu Polityka Obserwuj notkę 49

Po dziesiejszej emisji dokumentu Tomasza  Sekielskiego w internecie zawrzało. Przeważają komentarze negatywne, utrzymane w duchu agresji i zarzutu o manipulację czy populizm. Ta jednoznaczność na klawiaturach nicków - znanych z zawierania określonych zdań w internetowych debatach politycznych - świadczy, że film zabolał. Aktyw partyjny otrzymał polecenie i jego twórczośc możemy przeczytać tu i ówdzie. Czy jednak w istocie sa powody do strachu na salonach politycznych? Moim zdaniem nie.

Na wstępie nalezy oddac hołd red. Sekielskiemu, że wziął się za ten temat - kuchnii politycznej. Ta kuchnia polityczna w całym swoim odrażającym brudzie jest bowiem tematem tabu wśród dziennikarzy. Wszyscy wiemy, że ona istniej, lecz gdy ktoś próbuje choc przez moment pokazać całą jej grozę  z miejsca zostaje zbesztany. Stąd też - jako prekursorowi - należą się twórcą filmu słowa uznania. I tyle jeśli chodzi o pochwały z mojej strony.

Film Sekielskiego ma dwie ogromne słabości - niestety słabości warsztatu dziennikarskiego. Po pierwsze - chaos. Red. Sekielski w filmie obok siebie przedstawia nam kilka historii znanych nam z mediów o ogromnym spektrum tematyki. Od Ericki Steinbach przez wojnę w Iraku po problem transplantologii czy nieposzanowania prawa w samym Sejmie. Rozumiem intencje, lecz jako widz widzę tylko luźne historie niż zazębiająca się fabułę. I w tym miejscu przechodzimy do słabości numer dwa.

Red. Sekielski w swej twórczości  wzoruje się niewątpliwie na klasyku zaangażowanego dokumentu jakim jest Michael Moore. Tak więc i u Moore`a i u Sekielskiego mamy konfrontację prostego człowieka z bezduszną i zaślepioną swoim interesem elitą oraz autora za kamerą prowadzącego widza poprzez tą konfrontację. Tyle że, Tomasz Sekielski to nie Michael Moore. Brakuje mu dwóch rzeczy. Dowcipu Moore`a, oraz - rzeczy najważniejszej -tezy. W tym właśnie tkwi siła filmów M. Moore`a, iz są one zaangażowane. Autor nie tylko w nich opisuje rzeczywistość, lecz stawia tezę i wyjaśnia dlaczego - jego zdaniem - jest jak jest. U Sekielskiego własnie tezy zabrakło. Bo o czym jest ten film?O tym, że politycy dla ochrony własnych interesów kłamią? Przecież to banał - "oczywista oczywistość" jak mawia jeden z polityków. Film o oczywistościach jest zbędny. 

Na szczęście w filmie odpowiedź dlaczego jest jak jest pada i to dwukrotnie. Z ust polityków - dziś juz bardziej byłych - Jana Rokity i Kazmierza Ujazdowskiego. Bez ogródek wskazują oni na ustawę o partiach politycznych jako na źródło zła. W obrazowy sposób Sekielski pokazuje miliony bardzo ławej kasy, która wpływa miesiąc do miesiąca z podatków nas wszystkich na konta partii politycznych. Za tą kasę można urządzić sobie nieźle życie. Nasze partie to więc właśnie grupy interesów, których jedynym celem jest zdobycie tej łatwej kasy i jej zagospodarowanie. Skoro jest kasa - jest i benificjum i jak słusznie zauwazył K. Ujazdowski reszta jak w społeczeństwie patrymonialnym. Na beneficjum mamy Wodza - lidera partii. Obok niego wierną i oddana - acz nie bezinteresownie, rzecz jasna - drużynę. Druzyna składa się z osób miałkich gdyż nie może z niej wyjść ewentualny kandydat na Wodza, który byłby dla Wodza zagrożeniem. Resztę społeczności partyjnej stanowią ludzie wodzowscy - w przypadku PO 46 tys. Marcinów Rosołów - czekających aż cos im skapnie z tego pańskiego stołu. I tyle. Wszystko co robią więc politycy ma jeden cel - zdobyć dostęp do tej pewnej i łatwej kasy. Nic innego się nie liczy, a cel uświęca środki.

Tak wgląda obraz naszej polityki w swojej odstręczającej rzeczywistości. Ale, ale. Czy jest to obraz pełny? Czy red. Sekielski czegoś nie pominął? A jakże....

Przecież wspólczesna demokracja medialna nie istniała by bez drugiej strony medalu. Bez "ludzi mediów". Całej armii dziennikarskiej od 10 lat opisującej w tonacji zachwytu to nasze polskie piekiełko. Za dziennikarzami red. Sekielski nie biega. Nie pyta się skąd się biorą te przecieki w mediach. Nie pyta się dlaczego - w kraju w którym nikt nie czyta, a istnienie dzienników tak zalezy od reklam - dziennikarze kreują określonych polityków, a ci w podzięce zlecają via rzadowe koncerny reklamy w dzinnikach w których ci dziennikarze pracują. Materiał o tym - byłby dopiero hitem i pokazywał by obraz w całości. Jak on wygląda bowiem - my wszyscy odbiorcy i konsumenci medialnej papki wiemy, aż za dobrze. Znamy z imion i nazwisk tych dziennikarzy którzy w latach 2004 - 06 gardłowali za POPisem i "rewolucją moralną". Znamy, aż za dobrze ich oczekiwania dotyczące własnych karier i własnych pensji. Dziś wiemy również, że gdy IV RP nie spełniła tych ambicji - ci sami dziennikarze z miejsca porzucili ideały "rewolucji moralnej" wmawiając wszyskim na prawo i lewo, że to przecież nie oni, że tak naprawdę zawsze byli przeciw, że są raczej ofiarami sytstemu a nie jego interesownymi wykonawcami itd itp. Dopiero film opisujący także tą część rzeczywistości nie były półprawdą, a przez to manipulacją!

samentu
O mnie samentu

"Dziś tak łatwo kłamać się nie da, Trzeba szukać innych metod!" premier Jarosław Kaczyński do posłów PiS "Władza jest najważniejsza" Jarosław Kaczyński http://pl.youtube.com/watch?v=F_Oxtn000L8

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka