Dziś prezydent Lecha Kaczyński przedostatni raz uczestniczył w charakterze głowy państwa w uroczystościach Święta Maja. Niby było wszystko po staremu: niezgrabność sięgająca rozmiarów groteski, zdziwienie po dojściu do końca szpaleru żołnierzy - że to jednak koniec, gdyby ni kilka zaskakujących nowości. Przede wszystkim Pan Prezydent tryskał dziś energią - silniejszą od energii zawartych w setkach małpek. Z dziarskościa i animuszem, o którym nie mozna go było podejrzewać pozdrowił żołnierzy i funkcjonariuszy, a dalej bylo już tylko jeszcze bardziej agresywnie.
Otóż lud warszawski licznie zgromadzony dowiedział się od pełniącego obowiązki głowy państwa, iż: primo Konstytucja jest najważniejsza, secundo czytać ją należy tak jak zostala ona napisana. Pomijając pierwszą uwagę - gdyż jest to wiedza dostępna średniorozgarnietemu przedszkolakowi, druga uwaga budzi o tyleż zdumienie, iz Pan Prezydent w wielu, bardzo wielu przypadkach miał poważne kłopoty z czytaniem Ustawy Zasadniczej i zwykł wyczytywac z niej to czego tam absolutnie nie zapisano.
Nic to. Od Konstytucji w typowo niezręczny sposób przeszedł Pan Prezydent do swojego ulubionego tematu - czyli do biadolenia iżałów w stosunku do Narodu, iz ten - dając się rzekomo zwieść histerycznej propagandzie PO - odsunął od władzy jego brata. A Brat przecież to demokrata krystaliczny - by zacytować kancleza Schredera opisującego innego "przyjaciela" demokracji.
JUż mozna było mniemać, iż na dziś koniec atrakcji i Lech Kaczyński pogrąży się w tradycyjnych litaniach żali nad upadłą IV RP, które bez składu ładu i puenty potrwają z kwadrans, a tu sie okzauje że NIE! Ku powszechnemu zdumieniu przemówienie Prezydenta miało swoja wewnętrzną logikę, którą Zwierzchnik Sił Zbrojnych wyłuszczył ludowi warszawskiemu w postaci zdumiewającej analogii.
Otóż I i IV RP cos łączy. Dwieście lat temu kraj upadał rozrywany prze partykularne interesy i interesiki. Rządziła wszechwładna oligarchia, wynarodowiona nie cofająca sie przed pobieraniem korzyści materialnych z obcych stolic. Ale była też garść patiotów, chcących rozbic ten Układ. Tą próbą rozbicia była własnie Konstytucja majowa obaona przez kontrrewolucje oligarchów zwana konfederacją targowicką.
NIe trzeba być wyrobionym politycznie na "Rozmowach niedokończonych" Czytelnikiem by wnioski nasuwały się same. III RP też była republika oligarchów, Rywinlandem. Z tym sojuszem oligarchów też walczyła grupka "patryotów". I - niestety/ na szczęście - też poniosła klęskę pokonana przez elity. A jeżeli dotego przypomnimy sobie że "wczoraj Moskwa dziś Bruksela" to od razu wszystko staje się jasne.
Tyle przemówienia Pana Prezydenta, teraz uwag kilka wyjaśniających, gdyz Pan Prezydent - jak się to teraz mówi - lubuje się w oszczędnym gospodarowaniu prawdą.
1. Czy demkracja była zagrozona niech o tym mówią fakty nie słowa. Totana inwigilacja sięgająca ministrów w rządzie. Specjalne zespoły tworzone przez ministra sprawiedliwości i nadzorowane przez premiera mające na celu fabrykowac dowody na przeciwników polityczych. W końcu dowód najcięższy bo niezmywalny - krew Barbary Blidy, być może zamordowanej. Takie są fakty! z Faktami się nie dyskutuje!
2. Pomijając już fakt, iz Moskwa to nie Bruksela. Iż do Unii to my wstępowalismy a nie nas włączano, że to wstepowanie odbyło się za wiedzą i wolą wiekszości Narodu jedno w szczególnosci bulwersuje: gdy potomek carskich pułkowników walczących z powstańcami w 1863 roku - potomek nazwijmy to po imieniu - czynnych zdrajców Narodu Polskiego ma czelność mówić o zdradzie i wskazywać palcem w innych niz swój kierunku. Panie Prezydencie - niech Pan czerpie przykład z potomków innych infamisów krwią bratnią przelana skalanych - Potockich, Rzewuskich Branickich. Niech Pan zwyczajnie następnym razem zamilknie i co najwyżej poprosi Naród o przebaczenie. Naród to chrześcijański i przebaczy jak skruchę prawdziwą zobaczy!